Każda przygoda musi się kiedyś skończyć i kres naszej nadejść miał niebawem. Ostatnim etapem naszej podróży miał być Singapur, najczystsze, ponoć, i najprzyjemniejsze miejsce w tej części kontynentu. Singapur jest państwem-miastem położonym na najbardziej południowym krańcu Półwyspu Malajskiego. Informując turystów o swojej historii, chociażby w muzeach, Singapur lubi snuć opowieści o swoich średniowiecznych osadach na styku kultur i szlaków handlowych, mimo, że tak naprawdę Singapur-miasto zostało założone na początku XIX wieku jako brytyjska placówka handlowa przez niejakiego Stamforda Rafflesa. Później stała się brytyjską kolonią i w końcu brytyjską bazą wojskową po to, by w przyłączyć się do Federacji Malezyjskiej. Ostatecznie bycie częścią Malezji za bardzo się Singapurowi nie opłacało i w końcu, w latach 60-tych z federacji tej wystąpił, by stać się niepodległym państwem.
Jakże różni się współczesny Singapur od obrazów z przeszłości; obrazów, jaki ukazują filmy, chociażby „Piraci z Karaibów”! Ci chińscy pół-niewolnicy pracujący przy rozładunku towarów w porcie, czy żyjący w głębokiej nędzy rikszarze to już odległa przeszłość.
 |
A to właśnie pomnik upamiętniający chińskich XIX -wiecznych robotników, znanych szerzej jako coolies |
Oczom spragnionego orientalnych doznań turysty ukazuje się czysta i nowoczesna metropolia, dla której typową zabudową jest drapacz chmur, a najpopularniejszą rozrywką są zakupy, i to nie u byle kogo, bo o Pradę, czy Gucciego można zahaczyć na każdym niemal kroku, za bardzo się o to nie starając, bo w byle przejściu podziemnym prowadzącym na drugą stronę ulicy. Liczba centrów handlowych i malli w Singapurze jest mi nieznana, ale mam wrażenie, że jest to główny filar tamtejszej gospodarki. Drugim jest prawdopodobnie turystyka.
 |
Singapur - tradycja wyparta przez nowoczesność |
Singapur jest szokująco nowoczesnym miejscem. Kolejne drapacze chmur powstają jak grzyby po deszczu. We wrześniu 2011 udostępniono balkon widokowy Sky Park (byliśmy tam 2 miesiące po otwarciu! pachniało świeżością:) ) Sky Park to budynek w kształcie łodzi, niesionej, przez 3 budynki, zwane Marina Bay Sands.
 |
SkyPark |
 |
widok z góry |
 |
Widok na miasto ze SkyPark |
Singapur jest jednym z najbogatszych państw na świecie, z trzecim co do wysokości PKB per capita (wg MFW w 2010). Wyjątkowo też lubi kontrolować życie swoich obywateli: pilnuje, żeby ceny alkoholu i papierosów były wybitnie wysokie, żeby odstraszyć potencjalnych nabywców, nie zezwala na spożycie gumy do życia na swoim terytorium (wypluta mogłaby zapaskudzić ichniejsze chodniki), srogo karze za posiadanie narkotyków, zaś śmiercią karze ich przemyt. Żeby skutecznie zniechęcić do hazardu słono każe płacić swoim obywatelom za wstęp do kasyn (turyści wchodzą za darmo). Poza tym władze Singapuru są dumne z tego, że uczyniły kraj najdroższym na świecie, w kwestii posiadania samochodu. Żeby w Singapurze móc prowadzić, trzeba najpierw wylicytować licencję, tzn zaoferować za nią państwu jak najwięcej pieniędzy; liczba licencji jest ograniczona. Singapur stosuje również na posiadaczy pojazdów naciski, żeby wymieniać je najdalej co 10 lat. Warto też wspomnieć o bardzo sprawnym i nie bardzo tanim elektronicznym systemie pobierania opłat za korzystanie z dróg. To może skutecznie zniechęcić do prowadzenia samochodów. Uwaga – alternatywą nie jest chodzenie!
Chodzenie po ulicach (miast!!!) w Azji Południowo-Wschodniej jest bardzo utrudnione przez brak chodników, czyli trochę tak jak w Ameryce... Przechodzenie przez jezdnię to już natomiast sport ekstremalny! Panuje tam coś, co przypomina prawo dżungli - piesi nie mają praktycznie żadnych praw, bo są mniejsi, słabsi i nie posiadają powłoki ochronnej w postaci karoserii, w związku z powyższym ich prawa jako uczestników ruchu nie będą respektowane. Zielone światło dla pieszych? Kogo to obchodzi!?
Pieszym nie pozostaje więc nic innego jak tylko opracować własny system wymuszania własnego prawa do przejścia na drugą stronę. Prawo dżungli obowiązuje również w odniesieniu do kolejek; silne łokcie to podstawa! Ale jak ktoś pochodzi z Polski jest w stanie do dwóch wyżej wymienionych sytuacji przystosować się o wiele szybciej niż na przykład, gdy pochodzi się z Wysp Brytyjskich ;)
Co do drakońskich kar odnośnie narkotyków: czyżby to chęć zapobieżenia nieszczęściom społecznym doby kolonializmu? Kiedy Singapur był kolonią brytyjską, rząd brytyjski czerpał wielkie zyski z uprawy opium, zaś szerokie jego spożycie wśród tamtejszej ludności nie było tępione, a wręcz przeciwnie. Ocenia się, że w latach największej świetności w XIX wieku od opium w Singapurze uzależniona była większość populacji – od bogatszych warstw społeczeństwa po biedotę. O szkodliwości nałogu powszechnie wiadomo, więc nie ma tu co jej wspominać – nałóg szczególnie krzywdził biedotę, np. chińskich emigrantów, którzy pracując w nieludzko ciężkich warunkach uciekali się do opium, jako środka kojącego bóle fizyczne i tęsknoty duchowe. Nałóg przemieniał ludzi w chodzące widma, wydzierając ich zdobyty ciężką pracą zarobek i wysysając z nich żywego ducha. Ciekawą ilustrację zjawiska przedstawia Muzeum Cywilizacji Azjatyckich (Asian Civilisations Museum). Polecam, szczególnie miłośnikom historii, etnologii i dziedzinom pokrewnym.
W kompleksie mieści się ekskluzywny hotel z basenem na dachu, olbrzymie centra handlowe z drogimi butikami, kina, lodowisko czy chociażby największe na świecie kasyno. Widok na miasto z tarasu widokowego Sky Park jest bezcenny, zwłaszcza po zmierzchu, kiedy miasto rozbłyska milionami świateł.
 |
Widok na miasto ze SkyPark - wersja dzienna |
Dla zmęczonego chodzeniem po betonowej dżungli turysty świetnym miejscem odpoczynku jest Fort Canning Park – zielone wzgórze w sercu betonowej dżungli, gdzie mieszczą się stare świątynie i bujnie zielone ogrody.
Chodząc ulicami Singapuru nie można nie zdawać sobie sprawy z tego, że metropolia ta została wybudowana w wykarczowanej dżungli. Jej pozostałości widać chociażby w niezwykłej urody i niespotykanej bujności singapurskim ogrodzie botanicznym.
 |
betonowa dżungla, widok z Fort Canning Park
|
 |
Pomnik Szopena w singapurskim ogrodzie botanicznym, podarowany Singapurowi przez Ambasadę Polsk |
Orchard Road to raj dla miłośników zakupów, coś w rodzaju londyńskiego Oxford Street, ale na skalę o wiele potężniejszą. Nie ma chyba sieci tekstyliów, która nie miałaby swojego sklepu w jednym z malli przy Orchard Road...
Zszokowała nas również wszechobecność wyczekiwania na święta Bożego Narodzenia (jakie Boże Narodzenie – nazwijmy rzeczy po imieniu – Christmas!) w Singapurze, jakby nie było – bardziej muzułmańskim, buddyjskim i hinduskim niż chrześcijańskim. Poza tym choinki, podświetlane renifery z saniami przy trzydziestostopniowym upale, oraz kolędy traktujące o białym śniegu, kiedy wilgotność powietrza przekracza 90%, a z człowieka leje się strumieniami pot, był dla bohaterów bloga elementem głębokiego surrealizmu.
Nie ma co ukrywać – Christmas in Singapore is bigger than Christmas in London! Nasza europejska cywilizacja lata świetności ma już dawno za sobą. Czas się z tym pogodzić.
 |
Boże Narodzenie w wersji singapurskiej |
 |
tym razem nie choinka, a jedna ze świątyń hinduskich |
 |
Chinatown |
 |
Chinatown |
 |
Chinatown
 |
Chinatown, toalety |
|
Ostatni nasz dzień w Singapurze spędziliśmy na wyspie Sentosa, na której, oprócz boskiej plaży, Siloso, mieszą się parki rozrywki,m.in Universal.
 |
Plaża Siloso na wyspie Sentosa, u wybrzeży Singapuru |
 |
turyści na wyspie Sentosa |